Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu ruszą panele badawcze z klientami, którzy będą oceniać system internetowy do zamówień.
Na początek e-sklep ma obsługiwać stolicę, a w ciągu pięciu lat objąć inne miasta. Tesco to czwarta co do wielkości sieć detaliczna w kraju. Jako drugi z wielkich dystrybutorów - po Auchan, który zrobił to w lipcu tego roku - zdecydował się uruchomić działalność w internecie.
Do tej pory sprzedaż artykułów spożywczych w ten sposób była niszą. Prowadziły ją niewielkie firmy internetowe w rodzaju Frisco.pl albo Fresh24.pl bądź sieci delikatesowe Piotr i Paweł, czy Alma.
Rynek e-delikatesów w ubiegłym roku wart był tylko ok. 175 mln zł. - dane Internet Standard.
-
Sieci handlowe zaopatrują klientów robiących zakupy przez internet zazwyczaj ze swoich sklepów, a nie specjalnie wydzielonych magazynów. Dlatego bardzo trudno jest określić, co jest sprzedażą internetową a co tradycyjną. Liczyliśmyliczbę samochodów konkurencji i wychodziło nam, że nie są w stanie przy takiej liczbie aut osiągnąć deklarowanych obrotów - opowiada jeden z uczestników tego rynku.
Czas małych i średnich firm zaczyna mijać. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że niedługo w samej stolicy będzie siedem-osiem dużych e-sklepów. To bardzo dużo dla przykładu - w Nowym Jorku jest tylko jeden. W całej Wielkiej Brytanii są cztery: Tesco, Ocado, Sainsburies i Asda. Wczoraj A.pl Internet, właściciel delikatesów internetowych A.pl, przejął spółkę Fresh24.pl, jej domenę, prawa do znaku towarowego oraz bazę klientów. W zamian Fresh24.pl obejmie akcje A.pl Internet o wartości ok. 3 mln. zł, które będą reprezentowały 10 proc. w kapitale zakładowym spółki.
Na ile ruch jest podyktowany wejściem w sektor sprzedaży internetowej Auchan i wejściem Tesco? -
Walka o udział w rynku i jego konsolidacja jest w najbliższym czasie nieunikniona, dlatego chcemy jak najszybciej umacniać naszą pozycję i pozyskiwać nowych klientów - twierdzi Radosław Celiński, prezes A.pl Internet.
-
Małe podmioty bez zaplecza kapitałowego nie są w stanie funkcjonować. Kto jest faktycznie właścicielem A.pl? Bomi. Skąd prowadzona jest dostawa produktów? Ze sklepów Bomi - twierdzi Witold Ferenc, prezes Frisco.pl, jednego z pierwszych w kraju supermarketów online. Jego zdaniem rynek tzw. e-delikatesów wymaga kampanii reklamowych, które pokażą Polakom, co to właściwie jest, jak się robi takie zakupy, jakie są tego plusy -
Wtedy dopiero zobaczymy, jaka jest jego prawdziwa wartość i skala. Na razie jesteśmy na początku rozwoju tego segmentu - twierdzi Ferenc.
A na co liczą duże sieci, wchodząc w internet? Odpowiedź jest prosta - na duże pieniądze. Zgodnie z prognozami Internet Standard w tym roku segment e-delikatesów ma wzrosnąć o 24 proc. -
We wrześniu pobiliśmy rekord sprzedażowy, odnotowując obroty na poziomie blisko 1 mln zł - cieszy się Celiński.
To jeszcze niewiele. Ale już Piotr i Paweł twierdzi, że w ubiegłym roku sprzedał przez sieć towar za 25 mln zł. W tym szacuje, że będzie to już 45-50 mln zł.
Teoretycznie potencjał jest dużo większy. W Wielkiej Brytanii tylko Tesco sprzedaje towaru przez sieć za ponad 2 mld funtów rocznie. Jeśli przez e-sklepy w Polsce przechodziłoby tylko 1 proc. przychodów 50 największych sieci handlowych w kraju, oznacza to poziom niemal 2 mld zł.
Jest jednak ryzyko czy uda się np. namówić klientów do kupowania w ten sposób świeżego mięsa czy warzyw? Polacy wolą takie zakupy robić osobiście, bojąc się, że obsługa da im najgorsze kawałki. W sieci kupują przede wszystkim produkty o długich terminach przydatności do spożycia: wodę, soki, napoje, wino, chemię domową.
Sporą barierą jest też koszt dostawy. Dla wielu osób konieczność zapłaty np. 20 zł za przyniesienie przez kuriera zakupów do domu to zbyt duży wydatek.
Dlatego np. Auchan zastanawia się, czy w Polsce nie wprowadzić również usługi o nazwie Drive. Klient w takim przypadku zamawia zakupy przez internet. Następnie podjeżdża na parking, a obsługa wkłada mu je do bagażnika. Odjeżdża albo idzie jeszcze do sklepu, aby dokupić mięso i owoce.
Tagi: