– Znamy rynek niemiecki i nie widzimy w tym problemu. Jesteśmy dobrze do tego przygotowani, jesteśmy więc w stanie wesprzeć w tym zakresie małe, średnie, a także największe polskie firmy – mówi Andrzej Puta.
Wymagania proceduralne to czynnik, który może utrudniać też współpracę z państwami skandynawskimi. Mimo niewielkiej odległości rzadko były one dotychczas dla polskich firm docelowym rynkiem, a eksperci podkreślają, że jest on atrakcyjny nie tylko dla producentów żywności, lecz także dla firm budowlanych, dostawców taboru drogowego czy maszyn przemysłowych. Przedsiębiorcy potrzebują w Skandynawii potwierdzenia jakości swoich produktów i usług oraz zdolności do realizacji kontraktu.
– We wszystkich regionach kraju jest wielu eksporterów do Niemiec. To nasz największy rynek eksportowy od wielu lat. Coraz częstszym kierunkiem są kraje skandynawskie, głównie Norwegia i Dania, pojawia się też Szwecja. Inne kierunki to Francja i Wielka Brytania – eksporterzy na te rynki najczęściej operują na uprzemysłowionym południu kraju. Dlatego to tam obserwujemy też zwiększenie zapotrzebowania na gwarancje do krajów azjatyckich, m.in. Singapuru oraz Indonezji – mówi Andrzej Puta.
Jak podaje Euler Hermes, oceniając po zapotrzebowaniu na gwarancje zabezpieczające kontrakty eksportowe, to zachodnia część kraju specjalizuje się w pracach budowlanych, sektorze maszynowym, transporcie, a z kolei mniej uprzemysłowiona wschodnia część kraju potrzebuje głównie gwarancji na rzecz branży budowlanej. Natomiast najbardziej rozwinięte pod względem przemysłowym południe kraju to branża środków transportu, maszynowa, metalowa, budowlana (nie tylko ogólna, lecz także wyspecjalizowanych prac i projektów inżynieryjnych). Duże zainteresowanie kierunkiem azjatyckim w ostatnich kilku miesiącach dotyczy głównie przemysłu maszynowego, w tym obrabiarek, a także przemysłu energetycznego i realizacji tego, z czego byliśmy niegdyś znani – budowy gotowych obiektów (w tym przypadku nowych elektrowni w Indonezji.)