Dzięki nowoczesnym metodom leczenia nawet agresywne postaci chłoniaków nie muszą już być chorobami śmiertelnymi, a mogą stać się przewlekłymi. Nowa terapia opornej lub nawrotowej postaci rozlanego chłoniaka z dużych komórek B z powodzeniem stosowana jest w wielu krajach UE nawet u starszych pacjentów wymagających szczególnej troski o układ sercowo-naczyniowy. Polscy pacjenci nie mają jednak jeszcze do niej dostępu.
Chłoniaki to złośliwe nowotwory układu chłonnego charakteryzujące się niekontrolowanym rozrostem białych krwinek. Medycyna wciąż nie zna przyczyny ich powstawania. Istnieją jednak czynniki sprzyjające rozwojowi choroby, m.in. kontakt z niektórymi środkami chemicznymi, ekspozycja na promieniowanie jonizujące, wcześniejsze leczenie za pomocą radioterapii lub chemioterapii, przebyta mononukleoza zakaźna bądź infekcje wirusowe i bakteryjne. Większość chłoniaków długo rozwija się bezobjawowo, co utrudnia rozpoznanie choroby i sprawia, że pacjenci zgłaszają się do lekarza z zaawansowaną postacią nowotworu.
– Objaw, który powinien nas zaniepokoić, to powiększenie węzłów chłonnych. Ale jeżeli węzły chłonne powiększają się w klatce piersiowej albo w jamie brzusznej, to tego nie widać, przez co choroba długo nie jest rozpoznawana, ponieważ nie jest sygnalizowana organizmowi chorego – mówi agencji informacyjnej Newseria Wiesław Jędrzejczak, konsultant krajowy w dziedzinie hematologii.
Inne nieswoiste symptomy chłoniaka to utrata masy ciała, świąd, nocne poty, gorączka, narastające osłabienie i bóle brzucha. W Polsce stale o ok. 5 proc. rocznie rośnie liczba zachorowań na chłoniaki – co roku nowotwór ten diagnozuje się u blisko 7,5 tys. osób.
Wykrycie nowotworu układu chłonnego nie musi być równoznaczne z wyrokiem śmierci, współczesna medycyna potrafi bowiem coraz skuteczniej z nim walczyć. W przypadku ziarnicy złośliwej, zwanej także chłoniakiem Hodgkina, całkowite wyleczenie można uzyskać u 95 proc. chorych. W pozostałych odmianach wyleczenie następuje u 40–70 proc. pacjentów.
– Chłoniaki agresywne postępują dynamicznie, ale można je „wyrwać z korzeniami” u większości pacjentów. Mamy też chłoniaki indolentne, łagodne, gdzie kolejne wznowy są wpisane w naturalny rozwój choroby, i gdzie rokowanie co do przeżycia kolejnych 20–30 lat jest dobre. Natomiast są to procesy nieuleczalne – mówi prof. Wojciech Jurczak, hematolog z Katedry i Kliniki Hematologii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie.