Coraz większe dochody, ale i potrzeby
Deklaracje i oczekiwania warto także zderzyć z twardymi danymi. Czy Polacy faktycznie mają powody do zmartwień i powinni obawiać się o swoje przyszłe finanse? Dane makroekonomiczne powinny ich raczej nastrajać optymistycznie. Stopa bezrobocia w Polsce w lipcu br. wyniosła 7,1%, to najniższy poziom od 1991 roku. Wzrost PKB Polski – według prognoz jednej z największych światowych agencji ratingowych Moody’s – ma w tym roku wynieść 4,2% wobec 2,8% w 2016 r. Napędzany jest on głównie przez konsumpcję, co z kolei świadczy o tym, że rosną nasze dochody i czujemy się finansowo bezpieczni.
– Dane ogólne czy uśrednione nie pokazują jednak różnorodności społeczno-finansowej, z jaką mamy do czynienia w naszym kraju. Rozwarstwienie ekonomiczne społeczeństwa, które jest zresztą cechą charakterystyczną wszystkich rozwiniętych rynków, powoduje, że spora część osób ma wrażenie, że bogaci się bogacą, a biedni pozostają biedni – mówi Anna Karasińska.
Raport GUS dotyczący budżetów domowych za 2016 rok pokazuje jednak, że poprawa sytuacji finansowej następuje we wszystkich segmentach, a luka między dochodami najbogatszych i najbiedniejszych maleje. W 2016 roku 20% Polaków o najwyższych dochodach zarabiało 5,2 raza więcej niż 20% Polaków o najniższych dochodach. Rok wcześniej ta różnica była ponad sześciokrotna. Uwagę zwraca jednak fakt, że najubożsi Polacy wciąż wydają więcej niż zarabiają.
– To poczucie niedostatku, które towarzyszy sporej części społeczeństwa, brak bądź niski poziom oszczędności czy wciąż drogie w stosunku do dochodów dobra luksusowe powodują, że jesteśmy dość ostrożni w ocenie naszych przyszłych dochodów i możliwości nabywczych. Gospodarka się rozwija, zarabiamy coraz więcej, ale nasze aspiracje także rosną, co sprawia, że potrzebujemy coraz więcej, by pozytywnie oceniać swoją sytuację – podsumowuje Karasińska.