W Hong Kongu na granicy z Chinami otworzono outlet, który miał być hitem. Po pierwszym weekendzie zarząd budynku postanowił zwolnić najemców z czynszu na dwa miesiące, by ich zachęcić do kontynuowania współpracy.
Niektórzy analitycy twierdzą, że Chiny to obecnie najbardziej chłonny rynek i że każde nowe otwarcie ma szansę na powodzenie. Przykład outletu otwartego ostatnio w Hong Kongu pokazuje, że jest inaczej. Po pierwszym weekendzie, gdy odwiedziło go zaledwie kilkuset klientów, a obroty niektórych sklepów nie przekroczyły tysiąca dolarów, zarząd budynku postanowił zwolnić najemców z czynszu na dwa miesiące, by ich u siebie zatrzymać. Obcięcie opłat dotyczy też wszystkich nowych najemców, którzy postanowiliby się wprowadzić w ciągu dwóch miesięcy po feralnym otwarciu. Będą musieli ponosić tylko koszty utrzymania budynku w wysokości 6 zł za stopę kwadratową powierzchni sklepu. Wcześniejszy czynsz wynosił 30-50 zł.
Dla Chińczyków zza granicy
Jak podaje South China Morning Post w pierwszym dniu do południa outlet odwiedziło zaledwie 100 osób. Niektóre sklepy zanotowały tego dnia tylko kilkaset złotych obrotu, co znacznie różni się od wcześniejszych założeń. Przez dwa kolejne dni zarząd zaoferował klientom przybywającym z Chin darmowy autobus z granicy i statystyki odwiedzin sklepu nieco się poprawiły. The Boxes w San Tin to outlet mieszczący 216 sklepów, który ukończono w 30 miesięcy.
Sklepy w miastach-państwach na granicy z Chinami często powstają z myślą o klientach z Państwa Środka. Chińczycy kupują za granicą najczęściej produkty dla dzieci, żywność i kosmetyki, ponieważ zaufanie do produktów rodzimych nie jest zbyt wysokie. Spadło szczególnie po skandalach z ostatnich lat, które ujawniły problemy m.in. z jakością jajek, ryżu czy mleka w proszku sprzedawanych w Chinach. Zdaniem dziennika South China Morning Post za brak klientów odpowiada napięcie pomiędzy Hong Kongiem a Chinami. Według założeń dziennie outlet miało odwiedzać 10 tys. osób.