Zdaniem amerykańskiego fotografa, Chase′a Jarvisa, najlepszy aparat to ten, który właśnie masz przy sobie. W dobie rozwoju nowych technologii, coraz częściej zostaje nim więc smartfon. Czy telefon może jednak zastąpić prawdziwy aparat fotograficzny? I jaką przyszłość czekają w tej sytuacji sklepy specjalizujące się w sprzedaży aparatów? Na te oraz inne pytania w specjalnym wywiadzie dla portalu Galeriehandlowe.pl odpowiada Maik Horbas, członek zarządu Fotojoker Sp. z o.o.
W tym roku Fotojoker świętuje 20-lecie działalności. Które wydarzenie utkwiło Panu najbardziej w pamięci z historii rozwoju firmy?
To były zdecydowanie wczesne początki Fotojokera, kiedy CEWE otworzyło sklepy fotograficzne, aby dać ludziom możliwość zmiany ich przyzwyczajeń dotyczących fotografii analogowej. W tamtym okresie nasze sklepy prezentowały podstawową ofertę, która znacznie odbiegała od aktualnej.
Dziś Fotojoker to ponad 50 salonów w Polsce. Jak wiele z nich znajduje się w centrach i galeriach handlowych?
Obecnie ponad 70% naszych sklepów jest zlokalizowanych w centrach handlowych. Zakładam, że ten udział jeszcze wzrośnie w przyszłości.
Rozumiem więc, że te obiekty zajmują w Państwa strategii szczególną pozycję?
Najważniejsze usługi, które oferujemy są najczęściej zamawiane online, dlatego sklepy stacjonarne są dla naszych aktualnych i potencjalnych klientów ważnymi punktami odbioru zamówień. To właśnie w tych miejscach możemy zaprezentować różnorodność naszego asortymentu i pomóc w osiągnięciu jeszcze wyższego poziomu zaawansowania w fotografii. Wysoka odwiedzalność centrów handlowych oraz specyfika klienta tego rodzaju obiektów handlowych stanowią dla nas ważne źródło promocji usług i produktów, które oferujemy.
Prowadzą Państwo specjalistyczną sieć sprzedaży, jednak sprzęt fotograficzny coraz częściej nabywany jest w sklepach z RTV czy AGD. Czy to godny konkurent Fotojokera?
Nie sądzę. Popyt na aparaty fotograficzne maleje bardzo szybko, co w efekcie powoduje, że produkty te stają się coraz mniej interesującą kategorią dla wielu pośredników ze środowiska elektromarketów. Ważniejszym wyzwaniem są dla nas aktualnie sklepy internetowe. Musimy zwiększyć nacisk na działalność w tym obszarze, co zresztą właśnie robimy. Klient jest w stanie zapłacić nieco więcej dokonując zakupów w Internecie, ale w zamian za to chciałby otrzymać wartość dodaną w postaci wysokiej jakości usług fotograficznych. Doceniają to szczególnie kobiety.
Rynek sprzętu fotograficznego to branża w wieloletnią tradycją, która poddana jest wpływom dynamicznego rozwoju technologii. Które ze zwyczajów, technik ocaliłby Pan najchętniej od zapomnienia?
W ciągu ostatnich 10 lat mieliśmy do czynienia z naprawdę szybkim postępem w rozwoju technologii aparatów fotograficznych. Wiele z innowacji weszło już do powszechnego użytku, jak np. smartfony. Uważam jednak, że fotografia pozostała taka sama jak 20 czy 30 lat temu. Różnica polega jedynie na większych możliwościach i szybszym dostępie do fotografii. Naszym zdaniem smartfony wpłyną na tę dziedzinę znacznie bardziej niż dotychczas zastosowane technologie. Z tego powodu staramy się rozwijać wachlarz usług, a także nieustannie poszerzać asortyment produktów powiązanych z tymi urządzeniami. Najczęściej to właśnie za ich pomocą ludzie robią teraz zdjęcia. Nadal jednak uważamy, że tradycyjne aparaty fotograficzne pozostaną na rynku, w szczególności te bardziej zaawansowane.
Fotografia komórkowa zdaje się jednak powoli spychać na bok rynek amatorskich aparatów cyfrowych, a osoby fotografujące jedynie hobbystycznie zwracają się w kierunku mediów społecznościowych. Czy nie obawiają się Państwo o przyszłość swojego biznesu?
Nasz przemysł na przestrzeni ostatnich 15 lat ulegał ciągłym przeobrażeniom, do czego zdążyliśmy przywyknąć jako firma. Od fotografii analogowej do cyfrowej, poprzez technologie internetowe do mobilnych. Nikt tak naprawdę nie wie, co przyniesie przyszłość, ale nie martwimy się tym zbytnio. Upatrujemy w tym wyzwania i jednocześnie szansy do rozwoju, a także wdrożenia nowych rozwiązań dla znacznie większej grupy docelowej. Przykładowo, zaledwie kilka tygodni temu uruchomiliśmy nową usługę polegającą na przechowywaniu zdjęć oraz ich łączeniu i synchronizowaniu z innymi urządzeniami z każdego miejsca, w którym znajduje się jej użytkownik. W dobie kryzysu wydaje się, że to właśnie usługi fotograficzne są najlepszym remedium na gorsze czasy. Może dlatego, że ludzie za pomocą zdjęć chcą przywoływać dobre wspomnienia, szczególnie w trudnych dla nich chwilach.
Mimo niezbyt sprzyjających Państwa branży nawyków konsumenckich związanych z telefonami komórkowymi, uruchomili Państwo tzw. Klinikę Smartfona. Dlaczego więc zdecydowali się Państwo na ten krok?
Jesteśmy w trakcie testów tej usługi w naszym wrocławskim sklepie. Dotychczas „Klinikę Smartfona” wprowadziliśmy już z sukcesem w naszej sieci Japanphoto, funkcjonującej na rynku norweskim. Traktujemy ją jako dodatek w naszym portfolio. Postrzegamy smartfony jako podręczne urządzenia do wykonywania zdjęć, których stłuczone ekrany i zepsute baterie można naprawić tak jak aparaty fotograficzne. Jeśli pomyślnie zakończymy fazę testów tej usługi, to chcielibyśmy udostępnić ją również we wszystkich większych miastach w Polsce.
Jak wypada polski rynek sprzętu fotograficznego na tle pozostałych krajów Europy?
Na każdym z europejskich rynków zauważamy podobny typ konsumenta, który jest zainteresowany produktami fotograficznymi. Jednakże najbardziej tradycyjnymi krajami pod tym względem są Holandia, Niemcy oraz Austria, gdzie w porównaniu do Polski, ludzie są gotowi wydać znacznie więcej pieniędzy na aparaty, sprzęt oraz usługi fotograficzne. W tych krajach istnieje głęboka tradycja fotografii, która często jest powiązana z wielkością rynku turystyki. Z kolei w środkowej Europie największe PKB na osobę w tej kategorii odnotowują Czechy, gdzie wydatki są dwa razy wyższe niż w Polsce.
Jak oceniłby Pan zatem zainteresowanie zakupem sprzętu fotograficznego wśród Polaków?
Klientom, nadal gustującym w tradycyjnych aparatach fotograficznych, ciągle zależy na wysokiej jakości zdjęć. Aparaty z większymi matrycami i lepszą optyką zajmują coraz większe udziały w rynku fotograficznym. Mniejsze, z wymiennymi obiektywami, cieszą się jednak większym zainteresowaniem aniżeli lustrzanki Nikona czy Canona. Sądzimy iż wynika to z faktu, że wielu klientów preferuje aparaty mniejsze, ale jednocześnie oferujące wiele możliwości. Tym bardziej, że mniejszy sprzęt nie oznacza dziś już rezygnacji z wysokiej jakości zdjęcia. Wygrywają jednak wszechobecne smartfony, które zdają się zastępować małe aparaty kompaktowe i które weszły w poczet regularnych narzędzi fotograficznych. Notujemy rosnący popyt na akcesoria towarzyszące fotografii komórkowej, takie jak kijki do selfie, specjalne statywy czy uchwyty na obiektywy. Generalnie wszystko co w fotografii jest natychmiastowe, jest na czasie. Młodzi ludzie szczególnie upodobali sobie zdjęcia wywoływane na zasadach Polaroidu, co aktualnie oferuje m.in. aparat Fuji Instax.
Mimo to wywołujemy coraz mniej zdjęć, zadowalając się ich wersja cyfrową. Czy osobiście jest Pan zwolennikiem, czy może przeciwnikiem takiego trendu?
Osobiście uważam, że zdjęcia przechowywane w wersji cyfrowej to duże ryzyko ich utraty. Wydruk to najlepsze zabezpieczenie przed ich zapomnieniem. Dane w postaci cyfrowej wydają się łatwe i bezpieczne w przechowywaniu, ale pozory mogą mylić. Trwałość twardych dysków jest bardzo krótka, a ludzie nie mają w zwyczaju przechowywać kopii zapasowych.
Gdyby więc miał Pan uwiecznić na fotografii przełomową chwilę w swojej karierze zawodowej - co by się na niej znalazło?
Byłoby to otwarcie naszego najnowocześniejszego sklepu w Bratysławie na Słowacji, które miało miejsce 4 lata temu. W tamtym czasie nikt tak naprawdę nie wiedział czy tak ambitny koncept sprawdzi się w tej branży. Dziś wiemy, że zadziałał i utrwalił sposób, w jaki pojmujemy profesjonalizm fotografii w CEWE.