Pana kolekcje można zakupić m.in. w sklepach multibrandowych. Dlaczego zdecydował się Pan na współpracę z ich właścicielami?
Multibrandy, m.in. w Sopocie, Bydgoszczy, Krakowie, Kielcach czy na warszawskim Wilanowie, cenię za udostępnianie kolekcji Basic dla mieszkańców tych miast i okolic. Co prawda, od wielu miesięcy działa także strona online, która ma wiele zalet, bo nie ogranicza nas zasięgiem, ale wciąż utrzymuję, że dopóki klientki będą odwiedzały butiki dla marki ŁJ, nie zrezygnujemy z multibrandów.
A co Pan sądzi o sprzedaży online? Czy jest równie niezbędna?
Tak, ponieważ wiele osób z uwagi na ograniczony czas lub miejsce zamieszkania nadal wybiera zakupy w sklepie internetowym. Cieszę się, że odległość nie jest już przeszkodą. Lubię jednak kiedy klientki odwiedzają nas w butiku i uważam, że nic nie zastąpi spotkania z kolekcją. Zdecydowanie atmosfera w butiku sprzyja relaksowi, klientki mogą dotknąć tkanin, przymierzyć ubrania i zasięgnąć modowej porady.
Na 4 butiki własne aż 3 funkcjonują w centrach lub galeriach handlowych. Skąd taka strategia?
Zaletą centrów jest fakt, że do butiku trafiają nie tylko stali klienci, którzy już znają lokalizację i ideologię marki, ale także nowi. Łukasz Jemioł to linia dla lubiących wygodę, odważnych i pewnych siebie kobiet i mężczyzn.
Z
jakim zainteresowaniem spotykał się Pan dotychczas ze strony zarządców centrów handlowych?
Dotychczasowa współpraca układała się bardzo dobrze. W łódzkim centrum handlowym mamy piękny, przestronny butik na parterze w bardzo dobrej lokalizacji. Współpraca z zarządcami od zawsze była rzeczowa, konkretna i przebiegała w bardzo przyjemnej atmosferze. Chętnie angażujemy się w dodatkowe akcje promocyjne, jak na przykład QPONY, gdzie udostępniamy rabaty dla gości galerii. W przypadku MODO współpraca układa się równie pomyślnie. Do tego stopnia, że galeria zdecydowała się być partnerem jubileuszowego pokazu, który odbył się we wrześniu na kilka dni przed oficjalnym otwarciem, natomiast podczas samego wydarzenia otwierającego MODO klienci mogli zobaczyć z kolei pokaz mojej kolekcji.
Zawsze istnieją jednak dwie strony medalu. Jakie były zatem największe przeszkody, które napotykał Pan podczas negocjacji warunków współpracy?
Na szczęście nie mam przykrych doświadczeń. Marka rośnie w siłę, dlatego nie wykluczam, że w najbliższych latach otworzymy kolejne butiki w innych galeriach handlowych. Dzięki współpracy, która wykracza poza standardowe relacje centrum handlowe-najemca, wspieramy promocję zarówno galerii, jak i marki. Życzę sobie, aby tak było w każdym przypadku, dlatego bardzo selektywnie dobieramy lokalizacje butików.
Gdzie powstaną więc nowe butiki?
Na ten moment nie są jeszcze znane szczegóły, choć mamy duży apetyt na ekspansję zagraniczną.
A czym właściwie różni się polski klient dokonujący zakupu modeli z Pana kolekcji od pozostałych rynków Europy?
Z naszymi klientami tworzymy długookresowe, ciepłe relacje, znamy ich styl, preferencje, oczekiwania i w dużej mierze to właśnie klienci inspirują mnie do tworzenia nowych kolekcji. Materiały do jesienno-zimowej linii Premium, której premiera miała miejsce we wrześniu zostały zakupione we Włoszech i Hiszpanii, ale cała linia jest uszyta w Polsce. Klient Łukasza Jemioła ceni sobie modną wygodę i nieoczywiste, ale sprawdzone połączenia. Przede wszystkim minimalizm, prostota i jakość wykonania to cechy wspólne dla każdej kolekcji. Nigdy nie zrobiłbym krępującego ubrania, stawiam na oversize zamiast obcisłe fasony. Nasi klienci czerpią z życia pełnymi garściami i odważnie eksperymentują z modą. Klient w Polsce jest wbrew pozorom tak samo wymagający jak zagraniczny, zwraca uwagę na materiały oraz wykonanie. Choć na zachodzie połączenia kolorów i tkanin są zdecydowanie odważniejsze niż w Polsce, ku uciesze, z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że świadomość marek i mody rośnie u nas każdego roku. Polacy ubierają się coraz odważniej i nie boją się wyróżnić na ulicy. Oczywiście ważne jest, żeby nie przesadzić i odróżnić ubranie od przebrania, ale zdecydowanie jesteśmy na dobrej drodze. Tak trzymać!
Polski rynek coraz chętniej „chłonie” nowe koncepty projektantów. Czy Pana zdaniem znajdzie się na nim miejsce dla kolejnych?
Zdecydowanie jest jeszcze miejsce dla nowych projektantów na rynku. W ostatnich latach na szersze wody wypłynęło wiele utalentowanych osób, którym gorąco kibicuję. W końcu rozwój jest naturalnie wpisany w każdą branże, a jednocześnie rosnąca konkurencja daje motywację dla innych projektantów, którzy już mają stałe klientki i renomę. Nie ma w Polsce dwóch brandów, które mają taką samą propozycję modową. Każda marka czymś się wyróżnia, jest niepowtarzalna. Mimo tych rozbieżności każdemu projektantowi przyświeca ten sam obowiązek – edukować Polaków w zakresie mody.
A jak Pani widzi przyszłość projektantów w naszym kraju, powiedzmy – za 5 lat?
Za 5 lat? Jestem przekonany, że będzie jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że Polacy docenią indywidualne podejście do klienta, którego nie oferują sieciówki.