Po 26 latach zarządzania Kolporterem, Krzysztof Klicki podjąłe decyzję o rezygnacji z funkcji prezesa. Nadal jednak pozostaje właścicielem spółki. Obecnie chce skoncentrować się na zarządzaniu aktywami i nowymi projektami inwestycyjnymi. Oprócz Kolportera jest właścicielem innych spółek, które obecnie również znajdują się na etapie dynamicznego rozwoju.
Podczas firmowego spotkania z pracownikami, 9 grudnia, poinformował Pan, że z dniem 31 grudnia rezygnuje z funkcji prezesa Kolportera. Dlaczego zdecydował Pan, że właśnie ten moment będzie najlepszym na ogłoszenie Pańskiej decyzji?
Oczywistym było dla mnie, że w pierwszej kolejności powinienem poinformować swoich pracowników i współpracowników. A ponieważ rzadko mam okazję spotkać się z całą ekipą Kolportera, uznałem, że to będzie najbardziej odpowiednie miejsce i pora.
Uważa Pan, że fakt Pana rezygnacji z funkcji prezesa to jeden z „kamieni milowych” w historii Kolportera?
W całej 26-letniej historii Kolportera możemy znaleźć wiele wydarzeń, które można określić jako „kamienie milowe” naszego rozwoju – otwarcie pierwszego oddziału, uruchomienie pierwszego saloniku, przejęcie Jard Pressu, uruchamianie nowych działalności, zmiany kapitałowe – można by sporo jeszcze wymienić. Moją rezygnację z funkcji prezesa i przekazania obowiązków prezesowi Grzegorzowi Fibakiewiczowi zakwalifikowałbym również do tej kategorii. Prezes Fibakiewicz przejmuje pełną odpowiedzialność za dalszy rozwój Kolportera, który jest liderem w swojej branży. Liczę, ze pod nowym przewodnictwem będzie się rozwijał co najmniej z taką samą dynamiką jak do tej pory. A tak naprawdę to liczę, że ze zdecydowanie większą.
Pana decyzja wzbudziła ogromne zainteresowanie mediów. Spodziewał się Pan takiej reakcji?
Przyznam, że trochę mnie zaskoczyła. W fakcie, że właściciel firmy powierza zarządzanie doświadczonym menadżerom, nie ma nic dziwnego. To raczej powszechna praktyka rynkowa. Poza tym każdy, kto zna historię naszej firmy, wie dobrze, że przechodziliśmy szereg zmian w naszej strukturze i twierdzenie, że przez 26 lat byłem prezesem Kolportera nie odpowiada faktom. W 2003 r. na stanowisku prezesa ówczesnego Kolportera SA zastąpił mnie… wiceprezes Grzegorz Fibakiewicz, a ja pozostałem przewodniczącym Rady Nadzorczej. W kolejnych latach, do 2010 r., Kolporter był grupą spółek, z których każda miała swój własny, autonomiczny zarząd. Dopiero po połączeniu – w grudniu 2010 r. – trzech z nich w jedną firmę objąłem formalnie funkcję prezesa w nowym, skonsolidowanym Kolporterze. Od początku, od momentu powstania firmy w 1990 r. byłem natomiast właścicielem. I pozostaję nim nadal. Należy jednak odróżnić nadzór właścicielski od bezpośredniego, operacyjnego zarządzania. Tym drugim zajmowałem się przez ostatnie lata, teraz uznałem, że czas skupić się na pierwszym aspekcie mojej działalności biznesowej, czyli zarządzaniu aktywami, które posiadam.
To jednak marka Kolportera była i jest związana z Pana osobą, historia spółki to historia Pana życia, Pana sukcesu…
To naturalne, że byłem i jestem bardzo mocno utożsamiany z Kolporterem, a Kolporter ze mną. To się nie zmieni, podobnie jak moje oczywiste – jako właściciela i założyciela – zainteresowanie rozwojem firmy. Proszę jednak pamiętać, że jestem także właścicielem innych, dużych i dynamicznie rozwijających się spółek. Infover to jedna z największych firm branży informatycznej, od 15 lat działa z sukcesem na rynku, zatrudnia ponad 160 inżynierów i specjalistów IT. Pretorius – spółka, która zajmuje się m. in. doradztwem prawnym i windykacyjnym – w ubiegłym roku obsłużył wierzytelności o wartości ponad 212 milionów złotych i ponad 2,5 tysiąca klientów. Condite – jeden z największych deweloperów w województwie świętokrzyskim – rozpoczyna właśnie w Kielcach potężną inwestycję mieszkaniową, jedną z największych w ostatnim dwudziestoleciu. A w Sosnowcu działa nowoczesne centrum targowo-wystawiennicze Expo Silesia, które w tym roku zorganizowało ponad 20 dużych imprez targowych. To wszystko firmy, za które – jako właściciel – jestem odpowiedzialny i którym chciałbym również poświęcić swój czas. Teraz będzie to możliwe.
Do tej pory było to utrudnione?
Zarządzanie operacyjne dużą, ogólnopolską spółką wymaga naprawdę maksymalnego zaangażowania, to dziesiątki decyzji, które podejmuje się każdego dnia, spotkania, negocjacje, analizy. Robiłem to przez kilka ostatnich lat, ale cały czas miałem poczucie, że zbyt mało czasu i uwagi poświęcam swoim pozostałym przedsięwzięciom biznesowym. Dlatego już od dłuższego czasu planowałem przekazanie tych obowiązków doświadczonemu menadżerowi, który byłby w stanie zapewnić Kolporterowi dalszy rozwój.
Wybrał Pan – jak przed laty – Grzegorza Fibakiewicza, dotychczasowego wiceprezesa Kolportera. To był dla Pana oczywisty wybór?
Przez lata podkreślałem, że za jeden ze swoich największych sukcesów uważam zbudowanie zespołu. Mam naprawdę świetnych ludzi, świetnych menadżerów, w tym takich, którzy są dla mnie absolutnymi filarami Kolportera. Taką osobą jest właśnie Grzegorz, który pracuje ze mną praktycznie od momentu powstania firmy. Zna ją doskonale, bo budowaliśmy razem ten biznes, ale przede wszystkim ma ogromny wkład w to, że dziś jesteśmy w takim miejscu, w jakim jesteśmy, że mamy tak mocną pozycję. Przez wiele lat to właśnie Grzegorz odpowiadał za kluczowy obszar biznesowy Kolportera, czyli dystrybucję prasy. Zaczynaliśmy jako mała, nielicząca się firma, jedna w wielu działających wtedy. Dziś jesteśmy niekwestionowanym liderem, z 57-procentowym udziałem w rynku dystrybucji prasy. To sukces wypracowany przez ekipę pod kierownictwem Grzegorza Fibakiewicza. Trudno o lepszą rekomendację. Tak, to był dla mnie oczywisty wybór.
Jak podsumowałby Pan sytuację Kolportera po tej zmianie?
Kolporter to potężna, pracująca na pełnych obrotach i dobrze rozpędzona maszyna. Grzegorz aktywnie rozpędzał ją przez te lata razem ze mną, jestem pewien, że teraz da jej dodatkowe paliwo i z sukcesem pokierują nią w dobrym kierunku.
