Pięć z dwunastu klubów sieci Fitness Platinium zlokalizowanych jest na terenie centrów handlowych. To nie przypadek. Branża fitness coraz śmielej wkracza do galerii handlowych i staje się ich nieodłącznym elementem. O powodach tej sytuacji oraz o strategii rozwoju firmy mówi w wywiadzie dla redakcji Galerie Handlowe Bartosz Gibała, właściciel sieci Fitness Platinium.
Państwa kluby fitness spotkać można również w galeriach handlowych. Skąd taka strategia?
Otwierane są w tych miejscach głównie za względu na dostępność parkingu, wsparcie marketingowe i techniczne ze strony galerii oraz bardzo dobre fit outy. Zainteresowanie ze strony zarządców jest spore, ponieważ klub fitness generuje ogromne ilości wejść do galerii oraz zwiększa potencjał zakupowy dla pozostałych najemców. Fitness kluby są postrzegane jako generatory ruchu.
Czy Pana zdaniem jednak takie obiekty jak galerie handlowe oferują odpowiednie warunki do funkcjonowania klubów fitness?
Podstawowym wymaganiem jest wielkość dostępnej powierzchni. Obecnie powstające fitness kluby mają powierzchnię wynoszącą minimum 1200 m kw. Oczywiście zdarzają się mniejsze, ale to już rzadkość. Mniejszy klub nie jest bowiem w stanie zaoferować tak kompletnej oferty, przez co nie jest konkurencyjny – a teraz klient oczekuje wszystkiego w jednym miejscu. Kolejnym aspektem jest często problem ciepłej wody sieciowej – galerie nie mają potrzeby walczenia o taka usługę, gdyż zużycie wody nie jest tak istotne w ich funkcjonowaniu. Dla fitness klubów podgrzewanie wody elektrycznie stanowi ogromny koszt na poziomie kilku tysięcy złotych miesięcznie (za samo podgrzanie). Następnym istotnym elementem jest nośność stropów, która musi wynosić 5 kN. Z naszych doświadczeń wynika, że większość centrów handlowych spełnia te wymagania.
Jakie są w związku z tym Państwa plany rozwoju?
W 2015 roku powstaną 2 kolejne kluby w Krakowie. Natomiast w 2016 planujemy otwarcie 5 klubów na Górnym Śląsku.
Uważa Pan, że polska klientela rynku fitness jest dziś wymagająca? Czym różnimy się od klubów fitness w pozostałych krajach Europy?
W mojej ocenie rodzimy klient jest tak mało doświadczony pod kątem wiedzy treningowej, jak młoda w Polsce jest branża fitness. Klienci dalej potrzebują i oczekują opieki trenerskiej, co na zachodzie nie jest koniecznością. Przykładem są sieci zagraniczne – w zasadzie samoobsługowe. Bardzo dużą grupę klientów stanowią klienci korporacyjni z kartami Multisport. Jednym zdaniem – Polski rynek fitness jest młody, przez co klient jest bardziej wymagający, potrzebuje więcej opieki, ale jeśli już się zdecyduje, częstotliwość wizyt w klubie jest zdecydowanie większa niż na Zachodzie.
Zauważa Pan wzrost zainteresowania aktywnością fizyczną wśród Polaków? Ile osób średnio miesięcznie odwiedza Państwa kluby?
W skali całej sieci w ciągu miesiąca notujemy około 300 tysięcy wizyt. Zainteresowanie aktywnością fizyczną zdecydowanie rośnie i będzie rosło. Polacy coraz chętniej decydują się na korzystanie z usług klubów fitness, zaczynają dostrzegać korzyści płynące z regularnych ćwiczeń. Tendencja wzrostowa z pewnością utrzyma się jeszcze przez dłuższy czas.
To z jakich usług klubów fitness Polacy korzystają najczęściej?
Moda na pewne aktywności zmienia się od kilku lat i będzie się zmieniała z pewnością jeszcze nie raz. Każdego roku (sezonu) pojawiają się nowości, nowe aktywności wchodzą na piedestał – inne z niego spadają. Obecnie tendencja idzie w kierunku treningu funkcjonalnego i wszystkich aktywności zmierzających do poprawy naszego codziennego funkcjonowania – kwestia wyglądu schodzi na drugi plan.
W Polsce coraz więcej klubów otwartych jest 24h, 7 dni w tygodniu. Co Pan sądzi o tym trendzie?
W naszej sieci posiadamy 2 kluby całodobowe czynne 7 dni w tygodniu. Zainteresowanie jest raczej niewielkie – co nie znaczy, że nie będzie wzrastało w związku z tym, że doba ma dalej 24 godziny, a coraz mniej czasu mamy na „ swoje” sprawy...
Jakie jest Pana zdanie na temat nasycenia polskiego rynku klubów fitness? Czy nowe sieci klubów o zagranicznym kapitale, które debiutują właśnie w Polsce, mają szansę rozwinąć swoje koncepty i zdobyć większość udziałów w polskim rynku fitness?
Dzisiaj nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż w Krakowie, gdzie mamy większość klubów, nie otworzyły się kluby z zagranicznym kapitałem. Nie mam zatem doświadczenia w ocenie zachowania klientów gdy na rynku pojawia się taka oferta. Wiem natomiast na pewno, że dobrze prowadzone kluby zawsze znajdą swoje miejsce. Konkurencja jest potrzeba do rozwoju. Warto podejść do tego właśnie w taki sposób, a nie martwić się co będzie. Myślmy co zrobić, abyśmy byli lepsi, a nie o tym, że ma się pojawić duża konkurencja. Miejsca na rynku jest jeszcze sporo, a to wynika z coraz większej aktywności Polaków.
Czym w Pana opinii będzie charakteryzować się branża fitness w Polsce za 5 lat?
Na pewno będzie wyglądała inaczej niż dzisiaj – wspomniane wcześniej sieci zagraniczne dopiero rozpoczynają ekspansję, więc takich klubów sieciowych będzie zdecydowanie więcej. Również sieci z polskim kapitałem zaczynają ekspansję – szacuję, że w 2015 roku otworzy się 25 klubów sieciowych z polskim kapitałem, a w 2016 nawet 50. Do tego cały czas powstają pojedyncze placówki, które na fali hossy w branży szybko staną się małymi sieciami kilku klubów. Graczy będzie więcej, bo coraz więcej podmiotów zagranicznych interesuje się polskim rynkiem fitness. Są już u nas sieci z kilku krajów Europy, a będą również z innych kontynentów. Myślę, że może dojść do konsolidacji wewnątrz polskich sieci. Sieci zagraniczne raczej będą przejmować polskie biznesy - pomiędzy tymi sieciami nie przewiduję konsolidacji.
Tagi: